Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ZBIGNIEW   (wskazując boczne drzwi).
Tam jest —
JAKSA   (idąc ku drzwiom.) Pójdź, bracie!
ZBIGNIEW   (dobywając miecza.) Pójdzie tam i skona.
Czego król nie mógł, moja dłoń dokona.

SCENA SZÓSTA.
(Wchodzi Bożenna nie postrzeżona od Zbigniewa, staje w drzwiach i patrzy nań.)

ZBIGNIEW   (postępując za Jaksą.)
Ani tu spojrzy za mną —
BOŻENNA.   Zbrodniarz nowy.
ZBIGNIEW.   Ha! teraz pora!
BOŻENNA.   Ginie ród Lechowy.

(Zbigniew wchodzi za Jaksą; po chwili słychać jęk. Bożenna się wzdryga, potem idzie i klęka przy trupie Popiela.)

ZBIGNIEW   (wchodząc, ociera miecz.)
Precz ze śladami krwi! Kto mnie przekona
Żem ja go zabił?... Precz, kroplo czerwona!
Tak, teraz czysty miecz. Odpocznij sobie.
Ha — ha! królestwo ja winienem tobie;
Za to rękojeść twą w srebro oplotą,
I pochwę w srebro za koronę złotą.
(Postrzegając Bożennę.)
Bożenna!... Biada! Jeśli mnie słyszała,
Zginie... Ale nie, ona skamieniała
Tu przy tym trupie.

(Gniewosz staje w drzwiach.)

ZBIGNIEW   (do Bożenny.) Powstańcie, królowo!
Milczy... O! powstań, biedna brata wdowo;
Matko nieszczęścia, powstań!... Nic nie słyszy.
Może się ona przyczaiła w ciszy,
I wie?... Imieniem poruszyć ją zdołam.