Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

374
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

białéj jak marmur twarzy ujrzał z daleka i domyślił się w nim raczéj, niż poznał swą matkę. Długie jéj, piękne, niegdyś kruczéj czarności włosy, spadały na ramiona zbielałe, srebrne. W téj koronie śmiertelnéj wyglądała majestatyczniéjszą, uroczystszą jeszcze niż niegdyś... królową.
Co jéj oznajmiło o przybyciu syna, który stał, nie śmiejąc przestąpić progu?... Serce może... Nie zdziwiona, bez okrzyku, milcząca wyszła wprost do niego, i zarzuciła na jego ramiona ręce wychudłe, całując twarz jego ze łzami.
Wpatrywała się weń długo, długo, drżąca, i strumień łez polał się z wypłakanych oczu.
— Dziecko moje! odezwała się nareszcie, postrzegłszy znamię śmierci na jego czole: — i ty!...
Nie mogła dokończyć — uścisk gorący zamknął jéj usta.
— Przyszedłem za późno... odezwał się Eugeniusz. Nic nie wiedziałem, nic! Przybyłem podać mu rękę...
— Pomódl się na mogile... smutnie odpowiedziała matka. On wszystkim przebaczył, żałował za wszystko... a Bóg mu życia przedłużyć nie chciał... Wszystkie te mogiły sypią się na sercu mojém i coraz większym ciężarem je gniotą — aż i ono pęknie. A! ty jeszcze nie wiesz, ilem przeżyła boleści... Chodź!
I podała mu rękę, na palcach wracając do pokoju, z którego wyszła. Z obawą niewysłowioną Eugeniusz szedł za nią, nie wiedząc dokąd go prowadzi.
Cicho stąpając, doszli tak do przyciemnionego kątka. Tu stało łóżeczko małe, a na ciemnéj jego odsłonie leżała uśpiona kilkoletnia dzieweczka. Tylko anioły na starych mistrzów obrazach mają ten niebiański wdzięk, pełen słodyczy i pokoju, świadczący o nieśmiertelności, wyznawający Boga, jaki miało to