Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

363
ONGI.

trawy i zielska pomiędzy kamiennemi płyty, które mchy i porosty okrywały aksamitnym całunem. Gdzie niegdzie na samych murach powiewały już zielone gałązki brzózek i krzewów, których ziarna zaniósł tam ptak na dziobie. Korzonki ich czepiały się szpar niedostrzeżonych, i siłą życia maleńką a nieustanną zmieniały je w szczerby, w rysy, w rozpadliny, które wiatr ziemią i nasionami traw zasypywał. Niemi wciskały się krople wody i sączyły powoli, przejmując mury do głębi.
Przez ową arkadę wchodową już nie ogród bujny a czysty, ale jakby las zdziczały widać było, a na ścieżkach tę pleśń zieloną, wilgotną, która po pustkach się ściele. Chmiele dzikie poplątały się na gałęziach lip i klonów starych, które schły z wolna w ich uściskach. Na sadzawkach dawniéj czystych, tatarki i zielone rzęsy wodnych porostów puszczały. Gdzie niegdzie obłamana wiatrem gałąź gniła napół w wodzie, a po niéj czepiały się już drobne ziółka, które trupem tym się karmiły. Przeszłorocznych liści nie zdjętych warstwa słała gniazda robactwu, które sobie podziemne w jéj ciepłych puchach budowało domy. Po nad tém wszystkiém cisza grobowa, a z gniazd czapli i bocianów jakby krzyki czasem tylko odzywały się strażnicze...
Ale niczém było to opuszczenie ogrodu przy zamkowéj ruinie. Tu i owdzie okna były powybijane i zasłonione naprędce deskami; gdzie niegdzie zaklejono je papierem, zatkano słomą. Przez poniszczone dachy woda dostawała się do wnętrza, i długiemi smugi pomalowała ściany, których tynk oblatywał kawałami i leżał gruzem na posadzkach. Wojna pozostawiła także po sobie ślady; wiele z dawnych zasobów pochowano, a wiele w zawierusze zginęło. Starano