Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

334
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

rozumiało, że reszta niedogasłéj namiętności mogła tylko do téj ostateczności go skłonić. Uczucie, jakiego doznawała dla dawnego, pierwszego przyjaciela młodości, składało się z téj wzgardy i miłości zarazem, które ją czyniły nieznośną męczarnią. Z duszą rozdartą sprzecznemi uczuciami, niepewna co począć, płakała jak słaba kobieta. Ale wyrobiona kilkunastu latami cierpienia energia zbudziła się wreszcie, oburzenie przemogło, myśl o przyszłych dziecka losach dodała odwagi.
Był to dzień późnéj jesieni, ale pora pogodna i ciepła. Lasy złociły się już przedśmiertnemi barwami; po polach słały się nici pajęcze; w powietrzu była cisza dziwnego tęsknego uroku... Pani Spytkowa miała zwyczaj przejeżdżać się konno, od owdowienia jednak swego polowania prawie zaniechała; rozrywka ta, przypominająca jéj ciężkie lata, w których była jedyném roztargnieniem i chwilą swobody, teraz jéj stała się obojętną. Czasem jednakże kazała podać wierzchowca, i ludzie do tego przywykli, że sama jedna puszczała się w cwał na lasy, po kilka godzin bujając tak z myślami i bolem, z dala od natrętnych świadków. Z południa tego dnia zadzwoniła i kazała sobie podać karego wierzchowca, który stał prawie zawsze gotowy. Przyprowadził masztalerz, chcąc pani towarzyszyć, ale go odprawiła, zapowiadając, że sama chce krótką uczynić przejażdżkę.
Nie było w tém nic nadzwyczajnego; puściła się więc samotna ku swoim ulubionym lasom i nikt się nie zdziwił, że z pięknego wieczoru chciała korzystać. Są czasem dziwne trafy, których nic wytłómaczyć nie może, a od których wiele w życiu zależy. Pani Spytkowa czuła i wiedziała, że nie szukając go, spotka