Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

26
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Portret jest rzeczą tak pospolitą, tak zużytą, rzekł z cicha, wpadając na myśl dziwną. Gdybyś pani chciała mieć popiersie swoje, znam snycerza, coby je doskonale zrobił.
— Popiersie? biust? Prawda! to daleko mniéj pospolita rzecz. Przyszléjże mi pan tego kogoś, co je zrobić potrafi.
Nie spoglądając już na kasztelanową, która uparcie ścigała go oczyma czarnemi, Jan pożegnał ją i odszedł szybko. We drzwiach pożegnała go wejrzeniem jeszcze pani, próbująca sił swoich. Ale wczorajsze spotkanie z Jagusią było istotnie zbroją dla Jana. Czuł, że urok w połowie prysnął. Pobiegł jednak z sercem wzruszoném do Mamonicza, który znowu stał osobno.
Tytus mieszkał naówczas w mizernym domku na Bakszcie, nad szyneczkiem, w dwóch izdebkach, które znakomitym odznaczały się nieładem. Zastał go Jan modelującego na ziemi ogromnego lwa z gliny. Zawsze owa gruppa Herkulesa zajmowała go wyłącznie. Zobaczywszy Jana, który rzadko do niego przychodził, narzucił prędko mokre szmaty na poczętą robotę i wstał, pytając oczyma, co go tu przywiodło?
— Szedłeś aż tu szukając mnie; mówże co cię sprowadza?
— Zemsta!
— Zemsta! do mnie! cha! cha! Cóżem ci u kaduka zrobił?
— Ty! nic, ale nie wiesz.
— Wiem doskonale, że dziś rano znów byłeś u tego szatana kasztelanowéj.
— Chce znowu swego portretu.
— A! rozumiem! A ty zezwoliłeś na to.