ny wprzód Jaksa, kilka tygodni pozbawiony był zmysłów, tak gwałtowna nim miłość i żądza zemsty miotała; potém wpadł w czarną melancholię i chciał się wyrzec świata; aż król, korzystając z chwili i osądziwszy, że dla saméj możności widywania téj, którą kochał, gotów jest na największe ofiary, skłonił rodziny, po wiekach nienawiści, do uroczystego przejednania. Lękając się, aby ono powierzchowném tylko nie było, uczyniono je nader solenném, łącząc z niém obchód religijny, niegdyś przy podobnych zgodach praktykowany. Członkowie wszyscy obu rodów, poprzedzani przez giermków niosących na szczytach herbowne ich znaki połączone wieńcami, udali się w godowych szatach do kościoła, i stojąc u ołtarza, pobrawszy się za ręce, słuchali mszy świętéj. W chwili gdy kapłan odprawujący ofiarę ręce zwykł towarzyszącemu kłaść na ramionach, wszyscy Jaksowie i Spytkowie podobnież uściskiem bratnim i pocałunkiem pokoju starą waśń swoją przed tronem bożym zakończyli... Zdawało się tedy po uczcie, po przełamaniu chleba, po godach, po zaręczeniu dwojga młodych, z obu familij wybranych osób, że historya tych krwawych zapasów na wieki będzie zamknięta. Ale są rodziny, fatalności jakiéjś piętnem nacechowane na wieki. Naddziad mój, który tak był umiłował później mu wydartą Spytkową, począł uczęszczać do domu jéj męża. Nie było w tém nic złego, ani cienia zdrady, ani możności jéj, tylko nałóg sercowy, któremu biedny oprzeć się nie mógł. Chciał na nią patrzeć, widzieć czasem, że mu się uśmiechnęła przyjaźnie, pragnął być przyjacielem domu w czystości serca, bratem tylko i sługą... Spytek był nieufny, zgryźliwy, ostry dla żony i niemiły dla gościa, którego podej-
Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/320
Wygląd