Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

298
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

go zakonnika. Wszedłszy dość odważnie i z mocném jakiémś postanowieniem do starca, w chwili gdy miał usta otworzyć, chłopak się zająknął, zarumienił, i widocznie był zmieszany. Pierwszy to był prawie czyn w jego życiu, podjęty na własną odpowiedzialność; niedziw więc, że przy spełnieniu jego trochę odwagi zabrakło. Starzec patrzał na niego długo, uważnie z rodzajem rozczulenia; zdawał się w téj twarzy badać przyszłość rodziny, którą Eugeniusz w sobie nosił, ale zarazem czekał ciekawy, co tu młodego chłopca sprowadzić mogło?
— Mój Siemionie! odezwał się wreszcie siadając na ławie Eugenek: ja tu jestem w rodzicielskiém gnieździe jak obcy. Wiesz jak mnie wychowano. Rzadko i krótko dzieckiem bywałem w Mielsztyńcach; ojca o nic pytać nie śmiałem; matka tak jest smutna i przygnębiona, że nie mogę jéj badać; a przeciężbym wiedzieć coś powinien o téj przeszłości, która jest dla mnie tajemnicą. Wszystko co mnie otacza, budzi ciekawość, nie zaspakajając jéj. Roją się myśli dziwne, draźni mnie to. Ty, mój dobry staruszku, mógłbyś mi wiele wyjaśnić, wiele mnie nauczyć... Chciałem — dodał — prosić cię, żebyś mi wytłómaczył to, na co ja patrzę, a czego zrozumieć nie umiem.
Siemion, wysłuchawszy go, spuścił głowę smutnie; widocznie walczył z sobą.
— Cóż ja wiem? — rzekł — plotki, które po cichu pokolenie pokoleniu podawało, a w ustach ludzkich prawda nawet, przechodząc przez nie, nabiera coraz odmiennych kształtów i trudno się jéj dobadać, gdy postarzała niespisana. Zresztą, mój debry panie, czy ci potrzeba za wczasu już wiedzieć wszystko, trapić się