Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

22
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ło znowu, ale inaczéj, inaczéj wcale, niż gdy Elwira budziła je do ruchu wzrokiem szatana. Tamto wrażenie było piekielną żądzą: to niebieską błogością i spokojem.
— Pamiętasz gołębia? spytał jéj po cichu.
— O! jakże nie? odpowiedziała. We trzy dni po twojém odejściu, gołąb z rąk moich uleciał na okno twoje, ale tam schwytała go i zabiła Maryetta. Płakałam po nim długo. Wynieśliśmy się potém z mieszkania. Stary Batrani, często widziałam, do twojéj izdebki przychodził, i zamyślony, kryjąc twarz w dłoni, nie wiem czy płakał, czy dumał gorzko. Czasem synek siadał mu na kolana, i pieścili się z sobą, póki ich Maryetta nie wygnała z tego nienawistnego dla niéj kątka. Wkrótce, słyszałam to potém od sąsiadów, zmęczony malarz stary przestał najprzód mówić zupełnie. Przez kilka miesięcy nikt słowa z niego dobyć nie mógł, nawet ukochane dzieci; nareszcie umarł. Śmierć jego była straszniejsza może nad życie: konający zrzucony z pościelą na podłogę, widział jak żona wszędzie szukała po nim pieniędzy, jak zbierała rzeczy, i nie poglądając nawet na dogorywającego, przeklęctwy i krzykiem dobijała go. Na pogrzebie dzieciom nawet niewolno było być podobno. Synka starszego matka zamknęła na klucz; dziecię wyskoczyło oknem i pobiegło za trumną boso, w jednéj koszulce. Całe miasto płakało patrząc na to; matka rózgami je osiekła.
— Mówisz o Batrani’m? spytał nagle doktor, mieszając się do rozmowy. Znałem go, znałem: poczciwy to był, ale biedny człowiek. Znałem go kilka razy.
— Jak to? zawołał Jan, zapomniawszy ekscentryczności doktora.
— Tak, — młodzieńcem w Grecyi, potém dorosłym