Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

264
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

zyskał? Wielkie myśli, które zginą ze mną, wielki niepokój i niepewność, męczarnie! Straciłem jedno serce, które mnie kochało na ziemi, jedno i jedyne. O! dla sztuki jak dla wiary czyż wszystkiego się zaprzeć, wszystkiego wyrzec potrzeba, wszystko jéj spalić na ofiarę?
W gniewie na siebie, w smutku głębokim przebył noc całą na ławie. Ten domek osierocony teraz, którego został dziedzicem, był mu drogą pamiątką cierpień i życia matki. Nie miał krewnych, przyjaciela, opiekuna, nikogo. Co począć z sobą? Świat był mu obojętny, a wielka świeża strata zmniejszyła jeszcze jego wartość.
Nad rankiem Małgorzata, z babami przybyłemi z miasteczka, poczęła się zaprzątać około pogrzebu, umywać ciało, ubierać je dla wystawienia na tapczanie w pośrodku jedynéj izdebki. Twarz zmarłéj świeciła pokojem, jakby błogosławieństwo, które oddała Janowi, wszystkie nici łączące ją ze światem cierpień, zerwało.
— Paneczku! zawołała Małgorzata: a macież wy na pogrzeb pieniądze?
To zapytanie dopiero przywołało Jana do rzeczywistości. Ostatniéj posługi matce nie było oddać za co! kilkanaście złotych całą było pozostałością, z którą przyjechał Jan.
— U nas wątpię, żeby był jaki grosz, mówiła stara; bo jejmość żyła ubogo, skąpiła strasznie, odmawiała sobie wszystkiego, a pracowała, że aż oczy traciła biedniaczka. Gdyby miała, toćby sobie tak nie żałowała, i słudze staréj a wiernéj. A Bóg widzi, żeśmy cały rok pościły i w łataném chodziły tylko, nawet do kościoła. Pod poduszczyną są klucze; niech-no pa-