Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

258
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Jan się wzdrygnął.
— Boisz się? spytał Anglik. Musisz jednak bić się, powiedziałem ci. Strzelać się będziemy na grobie Rosy, którą kazałem pochować na cmentarzu Świętego Kaliksta, nad temi Katakumbami, które na nieszczęście nasze razem zwiedzaliśmy. Ażebyście zaś nie myśleli, że was chcę zabić, abym wydarł spadek po siostrze...
— Spadek! majątek! gorzko rzekł Jan: możecież mówić nawet o tém, w téj chwili?
— Mogę mówić, bo bardzo cierpię i nie gram komedyi, dodał Anglik z flegmą. Jeśli was zabiję, to dobra rozdam na szpitale, zwrócę krewnym waćpana, jak zechcesz. Lub posłuchaj. Założę religijny jaki zakład wychowania. Niewiara zabiła Rosę. Chrześcianka byłaby się modliła, płakała, zapomniała lub cierpiała z rezygnacyą.
— Wolałbyś pan, żeby cierpiała a żyła? cierpko rzekł Jan.
— Wolałbym, bo miałbym zawsze uleczenia jéj nadzieję; pojechałbym z nią do Kairu, pod piramidy, do Indyi; nie ma bolu, któregoby czas i podróże nie uleczyły. Wierzcie mi... Ale godziny lecą, a ja muszę was zabić jak najrychléj. A zatém, chodźmy.
— Dokąd?
— Na cmentarz Świętego Kaliksta; na grób Rosy.
— W nocy?
— Tém lepiej! strzelamy się na płaszczu, à bout portant, chybić nie można. Jeden z nas padnie. Ciągniemy losy o pistolety: jeden z nich tylko nabity.
Jan z zimną krwią poszedł za Anglikiem, chociaż zataczając się chwilami; łzy wielkie wzbierały i upa-