Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

244
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— O! nie! Jan nie mój kochanek wcale: to kamień czy kawał lodu północy, to...
I skrzywiła się, ale w téj chwili z za drzwi czerniejąca twarz Negra uderzyła ją, zapomniała o wszystkich i poczęła się w niego wpatrywać, łamiąc ręce i kiwając głową.
— A! jaki czarny! jaki czarny, straszny heretyk! co za bestya okropna! a jak to ubrane!
I wyszła na wpół zlękniona, wpół rozdrażniona przypatrzyć mu się z blizka. Powiedzmy prawdę, zaczęła go bałamucić, aby się przekonać, czy jest człowiekiem, tak jak na Markizach dzikie niewiasty przed umarłym lubieżne przybierają postaci, by sprawdzić, że nie żyje. Annibal zerwał się ze snu i powitał miss Rosę. Ta zaledwie kiwnąwszy mu głową, poczęła oglądać roboty Jana. Zachwycona niemi unosiła się, chwaliła, przypatrywała i co chwila ściskała go z uczuciem za rękę.
Annibal trochę w miłości własnéj obrażony, widząc, że mu się nie dostaje ani cząsteczka pochwał, tak hojnie Janowi sypanych, usiadł w kącie zachmurzony. Nareszcie portret Angioliny, w jéj wdzięcznym narodowym stroju odmalowany dość szczęśliwie przez Włocha, zwrócił uwagę miss Cromby; zażądała gu kupić od Annibala.
— Nie jest do sprzedania, odparł zimno.
— Moglibyście sobie zrobić drugi; wszak macie na zawołanie oryginał! szydersko rzekła Rosa.
— Chcę mieć i kopię.
— Do woli. Adio! Wy ze mną, nie prawdaż? spytała obracając się do Jana, — odprowadzicie mnie?
Opierać się było niepodobna; poszli razem. Angio-