Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.X.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

216
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

krywało tylko warstwą popiołów głąb duszy, ale nigdy nie wyrugowało ze wszystkiém tego, co na dnie jéj rosło.
Rozerwany, w niepewności, jednego dnia po staremu się modląc, drugiego oburzając znowu przeciwko przesądom z Annibalem, Jan był w tym stanie pośrednim, chwiejnym, który dla wielu słabych ludzi całego życia jest męczarnią. Dwie prawdy błyskały z kolei w jego oczach, a wybrać nie umiał między niemi, a nie wiedział, która jest jedyną prawdą, prawdą matką.
Nauka tymczasem szła powolnie, a na niéj także wypiętnowała się historya wewnętrznéj walki. Jan uczył się więcéj materyalnych sztuki warunków, niżeli jéj ducha. Annibal wmówił w niego, że się do Rzymu przyjeżdża jedynie, by wkraść się w tajemnice kompozycyi linij i świateł mistrzów wielkich, aby studyować naturę, nie żeby szukać sposobu wydania myśli, uczucia i napełnienia tworów swych duszą.
W Sądzie Ostatecznym Michała-Anioła, kolosalnéj karcie najpotężniejszego z malarzy, widzieli tylko dziwną potęgę rysunku, osobliwych złamań torsy, muskulatury, skrócenia śmiałe; w sławnéj Dyspucie, piękne starców oblicza i układ wyborny; w Kommunii Świętego Hieronima wdzięk i zręczność kompozycyi i t. p. Annibal zniżał Jana do swych poziomych myśli; nie był jednak Jan wolny od jakiegoś niepokoju duszy, zawsze zwiastującego człowiekowi, gdy się cofa lub zniża.
Malowali razem u Landi’ego. Jan nabywał mechanicznéj wprawy szybko i zastanawiająco; z ucznia przechodził na mistrza. Kilka jego robot wychwalanych przez nauczyciela, wynoszonych przez Annibala,