Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skończy lat szesnaście, pozuje na Manfredów, błądzi nad przepaściami, porzuca pracę szkolną, w kąt Iliada! w kąt Horacy! „bohaterstwo rzecz tak łatwa, dosyć wstąpić na koturny, mieć wzrok czuły i pochmurny“. A poeci, „głusząc piękno i rozsądek“. za muzy swoje biorą jakieś „ćmy wężowe“ i pastwią się nad ojczystą mową: „nad bachantki, co rozniosły Orfeusza krwawe członki, sroższym jest ten niedorosły zastęp, zbrojny w dzikie mrzonki“. co z fanaberyą „kładzie Ossy na Peliony, by się gwałtem dostać w wieczność, gdzie króluje niedorzeczność“. Śmiech jest dobry i zdrowy; cały Olimp, nie wyjmując Minerwy, muz i Apollina, śmiać się lubi („Replika“).
Zapewne w powyższem przedstawieniu rozmaitych odcieni, jakim ulegała uczuciowość i rozwaga Asnyka, pominąłem ten lub ów drobny szczególik; zdaje mi się jednak, żem wyczerpnął w głównych zarysach najważniejsze przejścia od gorzkiego uśmiechu rozczarowania i ironii, poprzez różne stopnie, aż do swobodnego śmiechu i wesołości znamionującej człowieka, który nie zapomina wprawdzie o wadach i ułomnościach ludzkich, o marności lub nijakości zjawisk życia, który przecież pomimo to znajduje i wśród ludzi i w życiu pierwiastki, mogące czoło rozjaśnić i natchnąć nadzieję, że choć cząstka ideału da się urzeczywistnić na ziemi.