Strona:Współczesni poeci polscy.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dości, kiedy wspólne ideały napełniały serca przyjaciół, a drugie po latach, gdy jeden zapraszał drugiego do szynku. To znów pragnie pozyskać jedno serce, coby przy jego miłością zadrżało, i przekonywa się, że choć na pozór tak małe są jego wymagania, żąda przecie „Zawiele!“
Gdy ból jest dotkliwy a nastrój namiętniejszy, wówczas nie wystarcza ironia i sarkazm, lecz pojawia się zwątpienie i rozpacz, pogarda dla teraźniejszości, niewiara w przyszłość. Taka nuta drga w „Pożegnalnem słowie“, gdzie powiada, że „Syzyfowa praca“ mu obrzydła, że woli „pełen pogardy i wstrętu“ odwrócić swoje obłąkane oczy od lądu próżnych skarg i żalów i od przyszłości, którą robak toczy“, że woli samotny być świadkiem własnej hańby i rozpaczy, a umierając, nie pozostawić, coby ludzie mogli zelżyć „litością“. Podobnież w wierszu p. t. „Do**“, przemawiając do jednego z przyjaciół, dzielących jego przekonania, gardzi tymi, co przeżuwają życie „na pokory zębie“, sądzi, że nieśmiertelni „wielkością zwątpienia“, zdołają gromem wstydu zetrzeć w proch ludzi, którzy „w nikczemności pędząc żywot marny, płazowe szczęście, nie wielkość obrali“. Ton ten namiętny, zasilony wspomnieniem „Grobu Agamemnona“ wywołuje „Apostrofę“, najsilniejszą w wyrażeniu ze wszystkiego, co Asnyk napisał, w pobudkach niewątpliwie szlachetną, ale zbyt pretensyonalną,