Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
79
PROSTACZEK

uciekają na statki, a całe wybrzeże rozbrzmiewa od krzyków: „Zwycięstwo! Niech żyje król! Niech żyje Prostaczek![1] Wszystko ciśnie się ku niemu, każdy chce zatamować krew z jego ran. „Ach, myślał Prostaczek, gdyby panna de Saint-Yves była tutaj, przyłożyłaby mi kompres“.
Delegat, który, w czasie walki, schował się do piwnicy, przyszedł, wraz z innymi, winszować Prostaczkowi. Ale jakże się zdziwił, kiedy usłyszał jak nasz Herkules oświadczył kilkunastu młodym chwatom, którzy go otaczali: „Moi przyjaciele, to jeszcze nic ocalić opactwo; trzeba oswobodzić pannę“. W mig słowa te rozpłomieniły wrzącą młodzież. Cisną się za nim tłumnie, pędzą na klasztor. Gdyby delegat nie uprzedził corychlej komendanta, gdyby się nie puszczono w tropy tej ochoczej gromadki, byłoby po niewczasie. Odprowadzono Prostaczka do stryjostwa, którzy powitali go łzami rozczulenia.
„Widzę już, że nie będzie nigdy poddjakonem ani przeorem, rzekł stryj; będziesz oficerem jeszcze dzielniejszym od brata mego, kapitana, i prawdopodobnie takim samym golcem“. A panna de Kerkabon ściskała go wciąż, powtarzając z płaczem: „Zabiją go tak jak ojca; lepiej mu było zostać poddjakonem“.

Wśród walki, Prostaczek podniósł z ziemi ciężką sakiewkę z gwineami, prawdopodobnie własność admirała. Nie wątpił, iż, dzięki jej zawartości, będzie

  1. W istocie, w czasie wojny w r. 1680, nieraz odparto Anglików od naszych brzegów.