Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
231

o moich przygodach. Nie wątpię, że jakiś północny poeta spisze o tem kiedyś bardzo dziwaczny poemat epiczny[1]; jest-to bowiem, doprawdy, wszystko co z tego można wycisnąć; ale nie podupadłem jeszcze do tego stopnia, abym nie miał jeszcze na tym globie bardzo znacznych posiadłości. Śmiałbym niemal powiedzieć, że cała ziemia należy do mnie.
Księżniczka. Chętnie temu wierzę; powiadają bowiem że pan masz dar przekonywania o czem zechcesz; a urok, to władza.
Wąż. Widząc panią i słuchając pani, czuję, że pani masz nademną tę władzę, którą świat mnie przypisuje nad innemi duszami.
Księżniczka. Jest pan, jak wnoszę, zwierzęciem nawykłem zwyciężać. Twierdzą, że pan zniewolił wiele dam, zaczynając od naszej wspólnej matki, której imienia zapomniałam.
Wąż. Krzywdę mi czynią: udzieliłem jej rady najlepszej pod słońcem. Zaszczycała mnie swojem zaufaniem. Byłem zdania, aby ona i jej mąż najedli się do syta owoców z drzewa wiadomości. Sądziłem, że wchodzę w myśl Pana wszechrzeczy. Czyż drzewo tak potrzebne rodzajowi ludzkiemu mogło być zasadzone napróżno? Czyżby Pan chciał być wielbionym przez nieuków i idyotów? Czy duch nie jest stworzony na to aby się oświecał, aby się doskonalił? Czy nie trzeba znać dobrego i złego, aby pełnić jedno a drugiego unikać? To pewna, że należała mi się podzięka.

Księżniczka. Jednakże powiadają, że ci to na złe wyszło. Od tego to czasu zapewne karze się tylu

  1. Raj utracony Miltona.