Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

182

tem; inni zostali wychowawcami; inni wiszą przy dewotkach; każdy zaczepił się o coś; niewielu jest dziś może takich, którzy, pokosztowawszy świata i swobody, chcieliby podjąć dawne kajdany. Życie klasztorne jest, mimo wszystko, nie do pozazdroszczenia. Znane jest powiedzenie, że mnichy to ludzie, którzy się skupiają nie znając się, żyją nie kochając się, i umierają nie żałując się wzajem.
— Myśli pan tedy, że oddałoby się im większą przysługę, rozdziewając ich wszystkich z habitów?
— Zyskaliby na tem z pewnością wiele, a Państwo jeszcze więcej; wróciłoby się ojczyźnie obywateli i obywatelki, którzy wyrzekli się lekkomyślnie swej wolności w wieku w którym prawo nie pozwala nikomu rozrządzać ani dziesięciu susami renty; wydobyłoby się trupy z grobów: byłoby to prawdziwe zmartwychwstanie. Domy ich zmieniłyby się w ratusze, szpitale, szkoły publiczne, lub też posłużyłyby na fabryki; ludność zwiększyłaby się, rzemiosłaby się podniosły. Możnaby zmniejszyć bodaj liczbę tych dobrowolnych ofiar, ograniczając ilość nowicyuszów: kraj miałby więcej użytecznych ludzi a mniej nieszczęśliwych. Jestto pogląd wszystkich władz, jednogłośnie życzenie publiczne, od czasu jak światło wstąpiło w umysły. Przykład Anglii i tylu innych państw jest oczywistym dowodem potrzeby tej reformy. Coby robiła dziś Anglia, gdyby, zamiast czterdziestu tysięcy marynarzy, miała czterdzieści tysięcy mnichów? Im bardziej sztuki i rzemiosła się rozwinęły, tem potrzebniejszą się stała mnogość pra-