Przejdź do zawartości

Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
133
PROSTACZEK

Nie stroiła się w czczą nieugiętość; nie pojmowała tej nędznej próżności, mającej na celu to aby parę kumoszek rzekło: „Umarła mężnie“. Któż zdoła, w dwudziestym roku, stracić kochanka, życie, i to co zowią honorem, bez żalu i rozdarcia? Czuła całą grozę swego stanu, i dawała wyraz temu poczuciu w owych gasnących słowach i spojrzeniach, które przemawiają z taką mocą. Wreszcie płakała jak inni, w chwilach gdy miała siłę płakać.
Niechaj inni silą się wychwalać pompatyczny zgon tych, którzy poddają się bezwładnie dziełu zniszczenia: to właściwość wszystkich zwierząt. Umieramy jak one, obojętnie, jedynie wówczas gdy wiek lub choroba zrówna nas z niemi, stępiając nasze organy. Ktobądź ponosi wielką stratę, odczuwa wielką żałość; jeśli ją dławi, to znaczy iż próżność towarzyszy mu aż do samego progu śmierci.
Skoro nieszczęsna chwila nadeszła, wszyscy obecni dali folgę łzom i krzykom. Prostaczek stracił zmysły. Silne dusze, kiedy owładnie niemi tkliwość, doznają o wiele gwałtowniejszych uczuć niż inni. Dobry Gordon znał go na tyle, iż obawiał się, aby, odzyskawszy zmysły, nie targnął się na swoje życie. Usunięto wszelką broń; nieszczęśliwy młodzian spostrzegł to; rzekł do obecnych, bez łez, bez jęku, bez wzruszenia: „Czy myślisz, że jest kto na ziemi, kto miałby prawo i moc przeszkodzenia mi?“ Gordon nie silił się go częstować owymi mdłymi komunałami, mającymi jakoby dowieść, iż człowiek nie ma prawa użyć swej wolności dla położenia kresu istnie-