Przejdź do zawartości

Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kim talentem uprawiał małe wierszyki i duże rachunki. Przytoczę tu, ku zadowoleniu czytelników, osobliwą rozmowę, jaką, jednego dnia, Mikromegas odbył z panem sekretarzem.


II. Rozmowa mieszkańca Syryusza z mieszkańcem Saturna.

Skoro Jego Ekscelencya położyła się, sekretarz zaś zbliżył się do jej twarzy, Mikromegas rzekł: „Trzeba przyznać, że natura jest bardzo różnorodna. — Tak, rzekł Saturnijczyk, natura jest niby klomb, którego kwiaty... — Ech, przerwał tamten, daj pokój swoim klombom. — Jest, podjął sekretarz, niby wieniec blondynek i brunetek, których stroje... — Ech, co tu mają do rzeczy jakieś brunetki? rzekł tamten. — Jest zatem niby galerya malowideł, których rysy... — Ech, nie, rzekł podróżny; jeszcze raz, natura jest jak natura[1]. Poco tu szukać porównań? — Aby pana zabawić, rzekł sekretarz. — Ja nie chcę aby mnie bawiono, odparł podróżny; chcę aby mnie pouczano. Na początek, powiedz mi, ile na twoim glebie ludzie mają zmysłów? — Siedmdziesiąt dwa, odparł akademik; i wciąż uskarżamy się że mamy ich tak mało. Wyobraźnia wybiega poza nasze potrzeby; uważamy, że, przy naszych siedmdziesięciu dwu zmysłach, naszym pierścieniu, naszych pięciu księżycach, jesteśmy zbyt ograniczeni; mimo całej żądzy poznania i dość znacznej liczby namiętności jakie wypływają z naszych siedmdziesięciu dwóch

  1. Wolter żartuje sobie z kwiecistego stylu Fontenella w dziełku p. t. O Mnogości światów.