Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 01.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otwory które wychodziły na wszystkie celki, widział wszystkie te próby i nie posiadał się ze zdumienia. Ze stu żon, dziewięćdziesiąt dziewięć uległo w jego oczach. Została jedna, bardzo jeszcze młoda, niedawno nabyta, do której Jego Majestat nigdy się jeszcze nie zbliżył. Wypuszczono na nią jednego, dwóch, trzech garbusów, którzy ofiarowali jej aż do dwudziestu sztuk złota; okazała się niewzruszona, i nie mogła się wstrzymać od śmiechu z naiwności biednych kaleków, zdolnych wierzyć iż pieniądz zasłoni ich szpetotę. Przedstawiono jej dwu najpiękniejszych paziów: powiedziała, iż król widzi się jej jeszcze piękniejszym. Nasłano na nią najwymowniejszego z bonzów, później zaś innego, słynnie dzielnego w utarczce: pierwszy wydał się jej czczym gadułą; co do drugiego zaś, nawet nie raczyła domyślić się jego zalet. „Serce stanowi o wszystkiem, mówiła; nie ulegnę nigdy ani złotu garbusa, ani urokom młodzieńca, ani namowom bonza; będę kochała jedynie Nabussana, syna Nussanaba, i zaczekam aż on mnie raczy pokochać“. Król nie posiadał się z radości, ze zdumienia, z roztkliwienia. Odebrał wszystko złoto które zapewniło powodzenie garbusom, i darował je pięknej Falidzie (było to imię pięknej osoby). Oddał jej swoje serce; zasługiwała na nie najzupełniej. Nigdy kwiat młodości nie lśnił się tak wdzięcznie; nigdy powaby piękności nie oddychały równym czarem. Prawda historyczna nie pozwala przemilczeć, że Falida licho składała ukłon dworski, ale tańczyła jak wróżki, śpiewała jak Sy-