Strona:Wojciech Szukiewicz - O kremacji.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem własnemi drogami podziemnemi nie dającemi się zgoła przeczuć lub wykazać.
Bywa tak, że woda w studniach cmentarnych jest zupełnie zdrowa, a w studniach nieraz bardzo nawet odległych zanieczyszczona produktami gnilnemi świeżych grobów, i że ludzie chorują źródła choroby nie domyślając się; zdarzały się wypadki, że gwałtowna powódź zalewając cmentarz i burząc groby jakoteż wydobywając na wierzch trupy powodowała wybuch zjadliwych epidemji, których niczemu innemu przypisać nie było można.
Niezmiernie ciekawe spostrzeżenia w tym kierunku przeprowadzili Darwin i Pasteur; pierwszy dawno już zauważył, że dżdżownice czyli popularnie nazwane glisty przepuszczają przez swoje ciało ziemię gruntową, na której i w której żyją, że w czasie suszy zagrzebują się głęboko w ziemię, wydobywając się na wierzch kiedy znowu czas wilgotniejszy nastanie. Można więc sobie wyobrazić, jaką fatalną rolę spełniają dżdżownice cmentarne, które wydostają się na powierzchnię ziemi przesycone bakterjami i truciznami roznosząc je potym o tyle, że służą za pokarm kurom, kaczkom, gęsiom, indykom, które znowu ludzie zjadają razem z całą masą bakterji chorobotwórczych, czyhających na nieostrożnego człowieka, aby go gromadnie napaść i w chorobę wpędzić lub o śmierć przyprawić. Wszak z tego jednego niewątpliwie stwierdzonego faktu okazuje się jak na dłoni, że chcąc uniknąć tego rodzaju następstw nie należy zwłok ludzkich grzebać lecz je palić, ponieważ złudzeniem jest, że choroby i zarazy na wierzch się nie do-