Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

manjaka każdemu, kto nie jest w tym samym co my stanie. Tak samo statek i rozsądek — ład w myśleniu ostrożnego widza, który powstrzymał się od upojenia, rozwesela nas i bawi, jako szczególny rodzaj szaleństwa. Role zostały odwrócone.
Byłem świadkiem podobnej sceny, którą posunięto może zbyt daleko.
Pewien wybitny muzyk, któremu nieznane były właściwości haszyszu — który może o nim nigdy nie słyszał — trafił do towarzystwa osób, z których większość już była przyjęła dawkę tej substancji. Usiłują one objaśnić mu cudowne jej działanie. Słuchając ich bajecznych opowieści, uśmiecha się on mile i uprzejmie jak człowiek, który zna się na żartach. Nieporozumienie to zostaje w lot odczute przez umysły, których bystrość zaostrzył haszysz, to też ze wszystkich stron wybucha śmiech, który nieprzyjemnie dotyka przybysza. Wybuchy wesołości, gra słów, twarze podniecone — cała owa niezdrowa atmosfera wprowadza go w stan podrażnienia i popycha do zbyt może pośpiesznej uwagi, że ta szarża artystyczna nie jest w najlepszym rodzaju i musi być nużąca dla samych jej inicjatorów. Komizm sytuacji rozświeca całe towarzystwo jak błyskawica. Wesołość potęguje się. „Ta szarża — nastaje, podniecając się gość — może podobać się panom, ale nie mnie“. — „Wystarcza. że podoba się nam“.—replikuje egoistycznie jeden z chorych.—