Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WINO MORDERCY.

 
Ha, niema żoneczki! Dusza pijana
Ile chce pić może. Pić moje prawo,
Bom sobie to prawo zarobił krwawo. —
Nie będę jej krzyków słuchał co rana!

Szczęśliwym, jakby mi królestwo dali:
Słoneczko pogodne, wietrzyk balsamy…
Chodzę sobie gdzie chcę… Czas taki samy,
Jak w ten rok… kiedyśmy się pokochali.

— Pić! Żeby się napić, ledwie by stało
Dla mego pragnienia wódki i wina —
Słuchajcie, to moja miara jedyna —
Ile trumna strzyma! — A to nie mało.

Czy pana na trumny nie stać ogromne?
Tożem ja ją na dno zepchnął do studni —
Cembrowin dorzucił! — W głowie wciąż dudni…
— Wiem, gdzie jej mogiła — ho, nie zapomnę!