Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu zamknęli się Kalikstyni, ówdzie katolicy, tam umiarkowani, a ulicami przewalało się najsprośniejsze pospólstwo.
Ono nie chce nad sobą żadnej władzy.Przyjazd Witoldowego namiestnika wywołuje wstręt. Kniaź słyszy przekleństwa i obelgi. Zwierzęca tłuszcza obrzuca dom jego nieczystościami.
Korybut, przy pomocy dzielnego Siestrzeńca i jego krewniaków, którzy, jak szczupaki zanurzali się w tem bagnie i wyławiali zeń najpotworniejszą czerń ludzką, ścinać każe dziesiątkami na placu ratuszowym.
Na raz jak grom padają słowa:
— Niemiec, Niemiec pod murami Pragi!
Wszystkie domy, wszystkie nory, wszelkie schronisko, które się ukryło przed karą, otwiera drzwi i wysypuje się lud zbrojny i śpieszy do odparcia. Niema już Adamitów, Picardów, Horabitów, Taborytów, jest tylko jeden wielki lud czeski.
Okrzyk: Na Niemca! na Niemca! grzmi nad miastami.
Kobiety, starcy, dzieci, kaleki, co żyje, co oddycha — leci, pędzi, ziejąc wściekłością.
Polacy i Litwini patrzą zdumieni na tę moc rozszalałego ludu. Takiej nienawiści, takiego szału oni dotąd nie widzieli w życiu. Wszelkie poswarki, wszelka niezgoda gdzieś znikły, pozostała tylko zemsta okrutna, ziejąca z ust pia-