— Zanim husyci tu wtargną, powstaną wszyscy wielcy mężowie, których nie dotknęła jeszcze zaraza i w proch zdruzgocą heretyków wraz z ich przyjaciółmi.
— Grozisz?
— Nie ja grożę, ale majestat świętej wiary naszej.
— Wasza wiara, ich wiara, moja wiara, to tylko konary jednego pnia, a pytanie, który z nich więcej ma w sobie Chrystusa.
— To już orzekli najświatlejsi męże stulecia.
— Kąty! Palacze!
— Daruj Wasza Królewska Mość, że usunąć się muszę, niezdolen słuchać bluźnierstw, które Wielki Książę wygłasza.
— Zostań biskupie, a ty, miły bracie, nie mieszaj spraw wiary do świeckich naszych sporów.
— Jam już skończył, com miał do powiedzenia — odparł Zbigniew. — Na zakończenie powtórzę jeszcze W. Król. Mości to, com wyrzekł na początku. Trzeba wysłać rozkaz do wojsk i księcia Korybuta, aby wracali do domu.
— Księcia Korybuta jam wysłał i on moich tylko rozkazów słucha.
— Korybut wyjechał za mojem przyzwoleniem — rzucił prędko Jagiełło, wstając zirytowany. — Jam to oznajmić kazał posłom czeskim.
Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/133
Wygląd
Ta strona została przepisana.