Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przyjdzie to niebawem, Mości Książę.Latoś wiosna wcześnie idzie. Z zieloną runią polecim do Czech, aby Was osadzić na tronie, a tymczasem gromadzić będziem siły.
— Czy je aby zdobędziem?
— Toć tu już Siostrzeniec musiał opowiedzieć Miłości Waszej, z jaką gorącością chcą iść na Niemca.
Wszedł sługa i oświadczył, że jegomość ksiądz Ciołek, kanonik sandomierski, notaryusz królewski, prosi o posłuchanie.
— Ja się ścielę do stóp Waszych i czekam dalszych rozkazów — rzekł Puchała.
Będą wam dane. — Proś księdza Ciołka.
Puchała z ukosa spojrzał na księdza, który mu się we drzwiach usunął. Ksiądz z niskim ukłonem postąpił ku księciu.
— Jego Królewska Mość przeseła przezemnie instrukcyę, którą Wasza Miłość zechce odczytać i zastosować się do niej ściśle, będąc w Pradze.
— Spełnię rozkazy Jego Królewskiej Mości, — rzekł książę, biorąc podany sobie papier — i zastosuję się doń ściśle.
— Pozwoli mi Wasza Książęca Mość powinszować sobie tak wysokiej godności.
— Dziękuję, i pozwolę sobie również powinszować wam łaski królewskiej, którąście tak szybko odzyskali.