Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
90

Dzieckiem z matką tam bywałem,
W bramie-m uczył się pacierza,
Tam mą matkę pożegnałem,
Gdy mnie wzięto na żołnierza.       116
Długom w świecie się mozolił, —
Pragnę umrzeć w swojej stronie.
Dziś, gdy pan bóg mi pozwolił
Ujrzeć Orły i Pogonie,       120
Chcę ten pieniądz, zlany łzami,
Wnieść ze skruchą do karbony[1],
Wezwać rzewnie Jej obrony;
A królowa polski, litwy       124
Może przyjmie te modlitwy
I zlituje się nad nami!“[2]
Rzekł, i zakrył łzawe oczy;
Starzy razem z nim płakali,       128
A parobcy, na uboczy,
Zcicha na coś się zmawiali.
Tak noc zeszła. — Gdy odniało[3],
Dano w rękę grosz starcowi,       132
Całe sioło go żegnało,
A on ruszył ku Wilnowi.
I gruchnęły wnet pogłoski,
Że nad Niemnem straż wybito:       136
Siedemnastu uszło z wioski,
Opłaciwszy wrogom myto;
Ale nikt nie pytał, po co
W Augustowskie[4] poszli bory,       140
Bo zabrali, idąc nocą,
Ostre kosy i topory.



    słynie szeroko cudami po całej Litwie; i jak w Koronie czczoną jest matka boska częstochowska, tak matka boska ostrobramska na Litwie. (Obj. poety).

  1. w. 122 karbona, skarbonka, puszka do zbierania jałmużny.
  2. Cały wiersz Dziad z Korony ma wiele momentów analogicznych z agi-
  3. w. 131 odniało = gdy dzień nastał.
  4. w. 140 Augustów, miasto niedaleko Suwałk, założone przez Zygmunta Augusta.