Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
159

— „A ten panicz gdzie, mamo!
Coś mu dała śniadanie?
Co to w białej sukmanie
Stał przy koniu za bramą?       24
Tak się grzecznie uśmiechał,
Dał mi jadąc trzy grosze,
Powiedz, mamo, mi proszę!
Gdzie ten panicz pojechał?“ —       28

„On pojechał z naszemi,
„Siedem Niemnów przebrodził,
„I nie wrócił do ziemi,
„Gdzie się matce narodził.“       32

— „Może on się tam smuci?
Mamo! może on płacze?
Kiedyż ja go zobaczę?
Mamo! kiedy on wróci?“       36

Na to matka wydała
Z piersi tchnienie żałosne,
A dziecina pytała:
„Kiedy wrócą?“ — „Na wiosnę!“       40

— „Co, na wiosnę!? oj, mamo!
I znów będą strzelali?
I zagrają tak samo,
Jak nad ranem raz grali?“       44

„Tak, tak samo. — Śpij duszko!
„Bo już późno — śpij sobie!“
— „To już idę na łóżko;
Lecz na wiosnę coś zrobię!“       48

„Cóż ty zrobisz dziecino?“
— „Jak tu oni nadpłyną,
I znów staną nad lasem,
To się bardzo ucieszę,       52
I podrosnę tymczasem,
I za nimi pośpieszę!...“