Przejdź do zawartości

Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za nią, poczem poprowadziła go wraz z towarzyszem po schodach i przez długi korytarz do zamkniętych drzwi. Następnie pchnęła drzwi, które wraz się otwarły, i odszedłszy nieco wbok, usiadła jak poprzednio. Duallach usiadł również na podłodze, a Costello wszedł do środka i obaczył na łóżku śpiącą Winny. Usiadł przy niej na stołku i czekał... lecz upłynęło sporo czasu, a ona wciąż jeszcze spała. Wówczas Duallach jął poprzez drzwi dawać mu znaki, żeby ją obudził, lecz Costello nawet stłumił dech, aby ona mogła spać nadal, gdyż serce miał przepełnione ową niedającą się określić litością, która omdlewające serce kochanka czyni cieniem serca Boskiego. Naraz zwrócił się do Duallacha i rzekł:
— Nie wypada, bym tu pozostawał, gdy niema tu nikogo z jej krewnych, gdyż gawiedź zawsze jest pochopna do oczerniania piękności.
Wówczas zeszli na dół, stanęli u wrzeciądzów domu i czekali, lecz już nastał wieczór i nikt nic nadchodził.
— Głupi to był człek, co cię nazwał Costellem Hardym! — zawołał nakoniec Duallach, — gdyby cię on zoczył, stojącego, jak głupi, w miejscu gdzie na twe powitanie nie pozostawiono nikogo oprócz dziadówki, nazwałby cię niewątpliwie Costellem Pokornym.

172