Strona:William Shakespeare - Sonety.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LIV.

O najpiękniejsza jest piękność, jeżeli
Wnętrze jej czarem szczerości rozpłonie.
Przecudna róża cudniej nas weseli,
Kiedy ją słodkie wypełniają wonie.
Polna tym samym kolorem nas mami,
Jak tamta, w drogie zapachy bogata,
Tak samo igra pomiędzy cierniami
Z rozwierającym kwiat jej wiewem lata,
Przecież jej wartość zewnętrzna; nie służy
Nikt jej miłością, sama żyje ona
I sama ginie; krzak zaś tamtej róży
Rozlewa woń swą i wówczas, gdy kona.
Przeto, choć piękność twa się nie ostoi,
Szczerość twa będzie żyła w pieśni mojej.




LV.

Marmur ni złote książąt monumenty
Mojej potężnej nie przeżyją pieśni;
Blask twój promienny w jej zwrotkach zaklęty,
Lśnistszy od głazów, które czas opleśni.
Kiedy posągi podruzgoce wojna,
Gdy się rozpadną w gruz dzieła murarzy,
Ni Mars swym mieczem, ni waśń niespokojna,
Nie zduszą chwały twej, co z niej się jarzy.
Na przekór śmierci i wbrew niepamięci
Żyć będziesz dalej, cześć twą uwydatni
Oko potomnych — po czas, aż zaśwleci
Triumf nad światem straszny Dzień Ostatni.
Tak aż do Sądu, co wkrzesi twe kości,
Sławić cię będą czciciele miłości.