Przejdź do zawartości

Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
86[504—530]
WILLIAM SHAKESPEARE

MAKDUF:Obraz
Nazbyt jaskrawy, a jednak prawdziwy.
MALKOLM: A jakiż ból jest najświeższy?
ROSSE:Najświeższy?
Ból z przed godziny wysykuje człeka,
Gdy o nim wspomni, gdyż każda minuta
Wylęga nowy.
MAKDUF: A cóż jest z mą żoną?
ROSSE: Cóż, ma się dobrze.
MAKDUF:A z mojemi dziećmi?
ROSSE: I one mają się dobrze.
MAKDUF:Czyż tyran
Nie śmiał się dotąd targnąć na ich spokój?
ROSSE: Gdym ich opuszczał, spokój mieli wszyscy.
MAKDUF:
Nie bądźże w słowach tak skąpy! Co słychać?
ROSSE: Kiedym tu zdążał, niosący nowiny,
Które mi wielce ciężko było dźwigać,
Chodziły wieści, że ruszył niejeden
Z naszych walecznych ludzi, co potwierdza
Me spostrzeżenie, jako że widziałem
Hufce tyrana na stopie gotowej.
Teraz czas nadszedł pomocy; zwróć, panie,
Oczy na Szkocję, a wstaną żołnierze,
W bój białogłowy pójdą, by położyć
Kres swej okrutnej niedoli!
MALKOLM:Niech będzie
Pociechą dla nich, że idziem z pomocą.
Wspaniała Anglja użycza nam dziesięć
Tysięcy ludzi z szlachetnym Siwardem,
Najdoświadczeńszym, najlepszym żołnierzem
Śród chrześcijaństwa.
ROSSE:Obym to mógł równą
Wam odwzajemnić pociechą! Ja przecież