Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
60[371—396]
WILLIAM SHAKESPEARE

Dla mych znajomych... Więc na zdrowie wszystkim!
Zaraz usiądę. Podajcie mi wino,
Nalejcie pełno: piję za pomyślność
Całego stołu i drogiego druha,
Banka, którego nam braknie! Bodajże
Był tutaj z nami! W ręce wasze, jego...
Za wszystko wszystkich!...
PANOWIE:Dzięki i — nawzajem!

(duch Banka jawi się znowu)

MAKBET:
Odejdź! Precz z oczu! Niech skryje cię ziemia!
Krew twoja zimna, kości twe bez szpiku!
Nie masz już siły widzenia w tych oczach,
Choć ci tak płoną!
LADY MAKBET:O, dobrzy panowie,
Uważać chciejcie za rzecz to zwyczajną;
To nic innego, tylko, że nam kradnie
Przyjemność chwili.
MAKBET:Na co kto się waży,
I ja się ważę... Przybliż się, jak ruski
Kudłaty niedźwiedź, lub jak nosorożec
Opancerzony, lub tygrys hirkański!
Przywdziejże postać, jaką chcesz — nie zadrżą
Silne me nerwy. Albo odżyj znowu
I na pustynię wyzwij mnie swym mieczem;
Jeżeli wówczas zadrżę, jeśli stchórzę,
Ogłoś mnie lalą! Precz, straszliwy cieniu!
Zbrodnicza maro, precz stąd!

(duch znika)

O, tak, zniknął,
I znowu jestem mężczyzną... Zostańcie!...
LADY MAKBET:
Przerwałeś ucztę, zepsułeś wesołość
Tym osobliwym napadem.