Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
[347—371]43
MAKBET — AKT II

Świeżo spełniony. Ostatniegom wtorku
Widział sokoła, jak dumnie się wznosił
W przestwór, a oto napadła go sowa
I zadziobała.
ROSSE: A konie Dunkana —
Rzecz nie do wiary, a jednak prawdziwa —
Piękne i rącze, istotne pieścidła
W swoim rodzaju, okazały nagle
Dziką naturę: wypadły ze stajni,
Stanęły dęba wbrew wszelkim wędzidłom,
Jakgdyby chciały bój prowadzić z ludźmi.
STARZEC: Ponoć się w zajem pożarły.
ROSSE: Tak było
Ku osłupieniu moich oczu, które
Na to patrzały... Idzie zacny Makduf.

(wchodzi MAKDUF)

A cóż tam, panie, na świecie?
MAKDUF: Czy nie wiesz?
ROSSE: A czy wiadomo, kto czyn ten popełnił
Więcej niż krwawy?
MAKDUF: Tak, ci, których zabił
Makbet.
ROSSE: O biada! O, ty dniu! A jaką
Mieli w tem korzyść?
MAKDUF: Byli podmówieni.
Synowie króla, Malkolm i Donalbein,
Chyłkiem uciekli i to rzuca na nich
Owego czynu podejrzenie.
ROSSE: Znowu
Coś przeciwnego naturze! O pycho!
Ty marnotrawna, niwecząca środki
Własnego życia!... Więc prawdopodobnie
Władza królewska spadnie na Makbeta!