Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
18[272—303
WILLIAM SHAKESPEARE

DUNKAN: Czy wykonano wyrok na Kawdorze?
Są ci zpowrotem, którym to zlecono?
MALKOLM: Dotychczas jeszcze nie wrócili, władco!
Ale mówiłem z kimś, co był obecny
Przy jego śmierci, i ten mi powiadał,
Że najotwiarciej wyznał swoje zdrady,
O przebaczenie prosił waszą miłość
I żal okazał wielki. Z niczem w życiu
Tak mu nie było pięknie, jak z tem właśnie
Żegnaniem życia. Umierał, jak człowiek,
Co snać się dobrze ćwiczył w tem, jak konać,
Jak rzecz najdroższą rzucać, niby jakiś
Bezwartościowy drobiazg.
DUNKAN: Niema na to
Żadnych sposobów, by odnaleźć w twarzy
Charakter duszy: był to człowiek, w którym
Najzup łniejszą pokładałem ufność.

(wchodzą MAKBET, BANICJO, ROSSĘ i ANGUS)

Najdostojniejszy kuzynie! Dziś właśnie
Zaciężył na mnie grzech mej niewdzięczności.
Tak się daleko posunąłeś naprzód,
Że i najszybsze skrzydło odwzajemnień.
Zbyt jest powolne, iżby cię dosięgnąć.
Wolałbym z mniejszą spotkać się zasługą,
Gdyż wówczas równy znalazłbym stosunek
Podzięk i nagród. Powiem li to jedno:
Tyle się tobie należy ode mnie,
Że się na spłaty wysilam daremnie.
MAKBET: Służba i wierność, którą jestem winien,
Sama dla siebie zapłatą, jeżeli
Bywa spełniana. Waszej wysokości
Rzeczą przyjm ować nasze obowiązki,
A obowiązki te są twego tronu
I twego państw a dziećmi i sługami,