Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
12[124—150]
WILLIAM SHAKESPEARE

WSZYSTKIE: Siostry wiedźmy, dawać dłonie!
My, co krajem lądy, tonie,
Tu do koła! Tu do koła!
Trzykroć ku mnie, trzykroć k’sobie,
Jeszcze trzykroć, dziewięć zrobię —
Już się przerwał czarów krąg!

(wchodzą MAKBET i BANKO; żołnierze w pewnej odległości)

MAKBET: Tak ponurego dnia, a tak pięknego
Nigdym nie widział dotąd.
BANKO: Jak daleko
Liczy się jeszcze do Forres? A cóż to
Za zwiędłe widma w takim dziwnym stroju?
Nie wyglądają na mieszkańców ziemi,
Chociaż są na niej... Czyście żywe? Można
Przemawiać do was? Snać mnie rozumiecie,
Bo wszystkie chudy przykładacie palec
Do warg zapadłych. Zda się, że jesteście
Białogłowami, przecież brody wasze
Nie pozwalają mi na tłumaczenie,
Iżeście niemi naprawdę.
MAKBET: Przemówcie,
Jeśli możecie! Kimże wy jesteście?
PIERWSZA CZAROWNICA:
Cześć ci, Makbecie, cześć, tanie Glamisu!
DRUGA CZAROWNICA:
Cześć ci, Makbecie, cześć, tanie Kawdoru!
TRZECIA CZAROWNICA:
Cześć ci, Makbecie, co zostać masz królem!
BANKO: Dlaczegoś, panie, tak osłupiał? Zdajesz
Lękać się rzeczy, które brzmią tak pięknie?...
W imieniu prawdy: czyście upiorami,
Czy rzeczywiście tem, czem snać jesteście
Z powierzchowności? Cnego mego druha