Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
88
MACBETH.

Precz stąd; korona na twéj skroni razi
Me oko. — Twoje oblicze, ty druga
Opaską złotą przewiązana głowo,
Podobna pierwszéj. — Trzecia, jak poprzednie;
Przeklęte widma! na co mi ten widok?
Czwarty? — truchlejcie oczy! i ten łańcuch
Ciągnąć się będzie aż do dnia sądnego?
I jeszcze? siódmy? nie spojrzę już więcéj.
I jeszcze ósmy, a ten mi w zwierciedle
Więcéj za sobą wskazuje. Co widzę?
Dwoją się globy i troją się berła.
Okropne sprawy! — Ha, to istna prawda;
Bo krwawy Banquo natrząsa się ze mnie,
I tam wskazuje mi na ród swój. — Czy tak?

1. CZAROWNICA.

Tak jest wszystko, jak on wróży,
Lecz przecz-że się Macbeth sroży?
Drzewiéj siostry, splećmy koło,
Rozjaśniejmy jego czoło.
Ja głos czarów pchnę w obłoki;
A wy dawne zmieńcie skoki,
I pospieszcie tan piekielny
Uroczyście przed nim wznieść,
Niechaj pozna sam król dzielny,
Że ma honor, że ma cześć.

(Muzyka; Czarownice znikają w tańcu).
MACBETH.

Gdzież się podziały? znikły, — niechaj będzie;
Ta w biegu czasów przeklęta godzina!
Hola tam, bywaj!