Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po panu Barthélemy Saint-Hilaire wystąpił Garnier Pagès, republikanin wypróbowany, człowiek uczciwy, ale z podkładem próżności i w formach zbyt patetyczny. Zgromadzenie i jego próbowało zgnębić, ale on, słysząc szemrania, wyprostował się. Powołał się na swoją przeszłość, poświadczył wspomnienia z sali Voisin’a, porównał fanatyków Cavaignac’a z fanatykami Guizot’a, pokazał swoje piersi, „które wystawiał na sztylety czerwonej Republiki i dosadnie zaczął atakować generała małą liczbą faktów, a wielką frazesów, ale z frontu, zgodnie z żądaniem Pisma świętego, biorąc byka za rogi. Garnier-Pagès podjął oskarżenie, już prawie podeptane nogami.. Zbyt często mieszał swoje ja do dyskusyi, i źle czynił, bo wszelkie osobistości powinny były zniknąć wobec powagi rozpraw i zaniepokojenia kraju. Zwracał się na wszystkie strony z rodzajem rozpaczliwej wściekłości; wzywał Arago, by się w to wmieszał, Ledru-Rollina, by się odezwał, Lamartine’a, by rzecz wyjaśnił. Tymczasem wszyscy trzej milczeli, nie dopisując ani swoim obowiązkom, ani przeznaczeniu.
Zgromadzenie tymczasem prześladowało Garnier-Pages’a sykaniami, a gdy ten zawołał do Cavaignac’a:
— Chciałeś pan powalić nas na ziemię! — wybuchnęło śmiechem, tak z powodu sentymentu, jak i z powodu wyrażenia.
Garnièr-Pagès patrzył na śmiejących się z desperacyą.
Wołano ze wszystkich stron:
— Zamknąć rozprawy!