Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego w dniach czerwcowych, szedłem do Chateaubriand’a na ulicę du Bac, 110.
Wprowadzono mnie do zięcia jego bratanka, pana de Preuille. Wszedłem do pokoju Chateaubriand’a.
Leżał na swojem łóżku, małem Żelaznem, z białemi firankami, z żelazną koroną, dość lichego smaku. Twarz była odkryta; czoło, nos, oczy zamknięte, miały jeszcze ten sam wyraz szlachetności, jaki go znamionował za życia, z dodatkiem majestatu śmierci. Usta i podbródek zakrywała chustka batystowa. Na głowie miał czapeczkę białą, nicianą, odsłaniającą siwe włosy na skroniach; krawat biały sięgał aż do uszów. Jego twarz ogorzała wydawała się surowszą wśród tej białości. Pod prześcieradłem można było odróżnić pierś zapadłą i wązką, i wychudłe nogi.
Okiennice okna, wychodzącego na ogród, były zamknięte; trochę światła wpadało przez uchylone drzwi salonu. Pokój i twarz oświetlały cztery gromnice, ustawione na rogu stołu przy łóżku. Na stole wielki krucyfiks srebrny, naczynie z wodą święconą i kropidło. Ksiądz modlił się obok.
Za księdzem wielki brunatny parawan zasłaniał kominek, pozwalając widzieć tylko jego lustro i parę obrazków, przedstawiających kościoły i katedry.
U stóp zmarłego stały dwie skrzynie, jedna na drugiej. Większa, jak mi powiedziano, zawierała kompletny rękopism pamiętników Chateaubriand’a, składający się z 48 zeszytów. W ostatnich dniach taki był przy nim nieład, że jeden z tych kajetów znalazł