Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W środę, o 1-ej z południa, w chwili właśnie, gdy gwardya narodowa stanęła po stronie ludu, decydując o rewolucyi, król wzywał do siebie pana de rsent, celem zamówienia u niego nie wiem już jakiego obrazu.
Karol X był lynxem[1].
Zresztą Ludwik Filip w Anglii znosi swój los z godnością. Arystokracya angielska zachowała się bardzo szlachetnie względem niego, ośmiu, czy dziesięciu parów, z pośród najbogatszych, ofiarowało mu listownie swoje zamki i sakiewki do rozporządzenia. Król odpowiedział: „Przyjmuję i zachowuję tylko wasze listy.“
W tej chwili (maj 1848) Tuilerye już naprawiono, a p. Empis mówił mi dziś: zafroteruje się już po nim śladu nie zostanie. Przeciwnie, Neuilly i Palais Royal są spustoszone. Galerya obrazów w Palais-Royal, dość mierna zresztą, jest niemal zniszczona. Pozostał tylko jeden obraz całkiem nietknięty, portret Filipa Egalité. Byłże to rozmysł ruchawki, albo urągowisko losu? Gwardziści narodowi bawili się i bawią się jeszcze starannem wycinaniem figur, które im się podobają, z obrazów, nie całkowicie spalonych.




  1. Miał wzrok bystry, przewidujący (w porównaniu z Ludwikiem Filipem).
    (Przyp. tł)