Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mówił, jak Ludwik XV-y — dodał Vivien w przypuszczeniu, że reforma znaczy potop.
Podobno prawdą jest, że gdy p. Sallandrouze przyniósł mu skargi progresistów, król przerwał mu nagle pytaniem:
— Sprzedajesz pan dużo dywanów? Na temże przyjęciu progresistów, król spostrzegłszy pana Blanqui, zbliżył się do niego uprzejmie:
— No i cóż, panie Blanqui, co tam mówią? Co się dzieje?
— Najjaśniejszy panie — odrzekł Blanqui — muszę powiedzieć królowi, że w departamentach, a szczególniej w Bordeaux są rozruchy.
— Ach, jeszcze rozruchy — przerwał król.
I odwrócił się od Blanqui’ego.
Dalszy ciąg rozmowy przerywa naraz Vivien:
— Czekajcie, zdaje mi się, że słyszę strzały karabinowe!
Jakiś młody oficer generalnego sztabu zwrócił się z uśmiechem do generała d’Houdetot, pytając:
— Mój generale, długo tam tego jeszcze będzie?
— Albo co?
— Bo mam obiad proszony na mieście — objaśnił oficer.
W tej chwili grupa kobiet w żałobie i czarno ubranych dzieci przechodziła szybko po drugim chodniku mostu. Mężczyzna trzymał za rękę najstarsze z dzieci. Przypatrzyłem się i poznałem księcia de Montebello.