Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Duchâtel, pod rękę, obaj bardzo weseli. Zapalali swe cygara od cygara Franca d’Houdetot, mówiąc:
— Wiecie co? Genoude składa akt oskarżenia sam, na swoją rękę. Nie pozwolono mu podpisać aktu oskarżenia lewicy. Nie chciał, żeby mu kłam zadano i oto ministeryum było wzięte we dwa ognie: na lewo, cała lewica; na prawo pan de Genoude.
Poczem Napoleon Duchâtel dodał:
— Mówią, ze Duvergiera de Hauranne noszono w tryumfie!
Wróciliśmy na most. Przechodził Vivien i zbliżył się do nas. W swoim starym kapeluszu z wielkiem rondem i w paltocie, zapiętym aż pod szyję, były strażnik pieczęci miał minę policyanta.
— Gdzież idziemy? — rzekł do mnie. — Co się dzieje, to nie przelewki! Nie ulega wątpliwości, że w tej chwili cała maszyna konstytucyjna drży w posadach. Niema już stałego gruntu pod nogami, trzęsie się i skrzypi.
Przesilenie zaś potęguje się tem, że cała Europa jest w porozumieniu.
Podobno z tem wszystkiem król[1] jest spokojny, a nawet wesoły.
Ale gra to niebezpieczna. Wszystko, co się w nią wygra, pokryje zaledwie stawki.
Vivien opowiedział nam, że król schował do szuflady projekt reformy wyborczej, mówiąc:

— To dla mojego następcy!

  1. Ludwik Filip. (Przyp. tł.).