Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widzą węża w tym człowieku. Jest to akademik z prowincyi.
Śmiejąc się, wziął arkusz papieru z mojej szuflady, zażądał pióra, poprosił o szczyptę tabaki Savatiera-Laruche, i napisał kilka wierszy. Co uczyniwszy, wszedł na mównicę i rzucił Thiersowi, napadającemu na rewolucyę ludową, poważne i wyniosłe słowa. Poczem wrócił na naszą ławkę, uścisnął mi rękę w chwili, gdy lewica biła brawo, a prawica oburzała się, i wysypał spokojnie tabakę z tabakierki Sabatier’a do swojej.




Boulay de la Meurthe.

P. Boulay był to poczciwy grubas, łysy, mały a olbrzymi, o bardzo krótkim nosie i niezbyt długim rozumie.
Był przyjacielem Harel’a, do którego mówił: mój kochany, i Hieronima Bonapartego, którego tytułował Najjaśniejszym Panem.
Zgromadzenie wybrało go 20 stycznia na wiceprezydenta Republiki.
Stało się to trochę nagle i niespodziewanie dla wszystkich, tylko nie dla niego. Spostrzeżono zbytni pośpiech, gdy Bouley wstąpił na trybunę i złożywszy przysięgę, wypowiedział długą mowę, wyuczoną na pamięć.
Skoro skończył, Zgromadzenie przyklasnęło, ale po oklaskach nastąpił śmiech. Wszyscy się śmieli, więc i on także; Zgromadzenie przez ironię, on zaś w dobrej wierze.