Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Daix zaś walczył w dalszym ciągu, płacząc i rycząc z przerażenia. Ci ludzie, którym tak łatwo przyszło zabić drugiego, drżeli jednak przed śmiercią.
Daix wołał: „Na pomoc!“ Odwoływał się do żołnierzy, zaklinał ich, znieważał, błagał w imieniu generała Bre’a.
Cicho bądź! — rzekł jeden z policyantów — jesteś tchórzem!

Egzekucya odbyła się z wielką paradą.
Zaznaczmy ten fakt, że gdy po raz pierwszy, po dniach lutowych, gilotyna ośmieliła się pokazać publicznie, dano jej wojsko dla bezpieczeństwa.
Dwadzieścia pięć tysięcy ludzi piechoty i konnicy otaczało rusztowanie; dwóch generałów dowodziło. Siedem dział wycelowano w ujścia ulic, zbiegających się na placyku rogatek Fontainebleau.
Daix został stracony pierwszy.
Gdy głowa spadła i gdy rozwiązano mu ręce i nogi, korpus, z którego buchał strumień krwi, padł na rusztowanie między gilotyną a koszykiem.
Oprawcy byli przyrażeni i nie wiedzieli na razie, co robić. Ktoś z ludu odezwał się:
— Przy tej gilotynie wszyscy głowy tracą, nawet kat!

W owej epoce można jeszcze było widzieć na przedmieściach rozgorączkowanych ostatnimi wyborami do Zgromadzenia Narodowego, nazwiska kandydatów popularnych, powypisywane węglem na murach.
Jednym z nich był Ludwik Bonaparte. Nazwi-