Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ulicę, patrzę, widzę wielki, żółty afisz z napisem. „Skrzypce dyabelskie.“ Myślę sobie: oj, do dyabła! to musi być zabawne! I poszedłem...
Ale swoją drogą ten żółty afisz ocalił głowę ludzką.

Zaszły niektóre okropne okoliczności.
Owej nocy, z piątku na sobotę, podczas gdy ci, których niegdyś nazywano: „mistrzami dzieł nizkich,“ budowali rusztowanie pod rogatką Fontainebleau, sprawozdawca sądu wojennego w towarzystwie archiwisty udawał się do fortu Vanves.
Daix i Lahr, mający umrzeć, spali. Znajdowali się oni w kazamacie nr. 13 z Nourry’m i Chopartem. Musieli czekać, bo zdarzyło się, że nie znaleziono postronków. Pozwolono więc spać skazanym.
O piątej rano pomocnicy kata przybyli z należnymi przyborami.
Wówczas otworzono drzwi. Czterej ludzie zbudzili się. Powiedziano do Nourry’ego i Chopert’a: „Idźcie precz!“ Zrozumieli i uciekli do sąsiedniej kazamaty, uradowani i przerażeni zarazem. Zaś Daix i Lahr nie rozumieli, o co chodzi. Unieśli się na swych łóżkach, rozglądając się z miną przerażoną.
Rzucono się na nich i powiązano. Nikt nie wyrzekł jednego słowa. Zaczęli nareszcie domyślać się, o co chodzi, i wydawać straszne krzyki.
— Gdyby ich nie byli powiązali — opowiadał kat — byliby nas zjedli.
Potem Lahr osłabł i podczas, gdy mu czytano wyrok, odmawiał pacierze.