Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzut oka nie go nie odróżniało od tych głębokich śpiochów śmierci.
Wrzawa nie budzi pijanego, ale go budzi milczenie. Nieraz już zauważono tę osobliwość. Walenie się wszystkiego dokoła Grantaira usypiało go tylko, rumowisko ogólne kołysało go do głębszego snu. Nagłe milczenie wojownika wobec gotowego przyjąć śmierć Enjolrasa, wstrząsnęło ten sen ołowiany. Zupełnie tak samo, jakby cwałujący powóz nagle się zatrzymał: uśpieni w nim się budzą. Grantaire zerwał się, wyciągnął ręce, przetarł sobie oczy, spojrzał, ziewnął i zrozumiał.
Wytrzeźwione pijaństwo podobne jest do rozdartej zasłony. Widzisz odrazu jednym rzutem oka wszystko, co osłaniało. Wszystko nagle wraca do pamięci i pijak nie wiedzący o niczem z tego, co się stało od dwudziestu czterech godzin, ledwie otworzył oczy, już wie o wszystkiem. Myśli wracają mu z nagłą jasnością i niby łuska z oczu, spada mgła pijaństwa z mózgu i ustępuje miejsca jasnemu pojęciu i rzeczywistości.
Żołnierze nie spostrzogli Grantaira, który siedział w drugim końcu, jakby zakryty bilardem, sierżant zabierał się powtórzyć komendę: cel! gdy nagle usłyszał obok silny głos, wołający:
— Jestem!
Niezmierne światło całej walki, której nie był świadkiem, ukazało się w błyszczącem spojrzeniu przebudzonego pijaka.
Grantaire przeszedł salę pewnym krokiem i stanął obok Enjolrasa.
— Zabijcie nas obydwóch odrazu — rzekł.
I obracając się do Enjolrasa, dodał łagodnie:
— Wszak pozwalasz?
Enjolras ścisnął mu rękę z uśmiechem.
Uśmiech był jeszcze na jego ustach, gdy rozległy się wystrzały.
Enjolras, przeszyty sześciu kulami, pozostał opar-