Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzi pan, myślałem trochę i czytałem nieco, chociaż jestem chłopem, i jak uważasz, wyrażam się dość przyzwoicie. Zdaję sobie sprawę ze wszystkiego. Pracowałem nad mojem ukształceniem. Otóż, podszywać się pod cudze nazwisko, rzecz nieuczciwa. Można kraść głoski abecadła, jak woreczek z pieniędzmi lub zegarek. Być fałszywym podpisem z ciała i kości, być fałszywym kluczem żyjącym, wchodzić do ludzi uczciwych, oszukując ich zamek, zawsze patrzyć ukosem i być nikczemnym w duchu, nie, nigdy! nigdy! nigdy! Lepiej cierpieć, krwawić się, płakać, zdzierać paznokciami skórę z ciała, po nocach łamać się w boleściach, i szarpać swe wnętrzności i duszę. I dla tego opowiadam panu wszystko. Chętnie, jak mówisz.
Ciężko odetchnął i rzucił te ostatnie słowo:
— By żyć, dawniej ukradłem bochenek chleba: dziś by żyć, nie chcę kraść nazwiska.
— By żyć! — przerwał Marjusz. Ależ by żyć, nazwisko jest niepotrzebne.
— O! ja siebie rozumiem — odpowiedział Jan Valjean kilkakrotnie podnosząc zwolna i opuszczając głowę.
Nastała chwila milczenia. Obydwaj zamilkli, każdy pogrążony w przepaściach swych myśli. Marjusz usiadł przy stole i oparł usta na zgiętym palcu. Jan Valjean się przechadzał. Zatrzymał się przed zwierciadłem i stał nieporuszony. Potem, jakby odpowiadając na rozumowanie wewnętrzne, rzekł, patrząc na lustro, w którem się nie widział.
— Gdy tymczasem teraz czuję ulgę!
Znowu zaczął chodzić po pokoju. W chwili gdy się zawracał spostrzegł, że Marjusz patrzył na jego chód. Wówczas rzekł dźwiękiem nieopisanym:
— Ciągnę nieco nogę. Pojmujesz pan dlaczego.
Potem dokończył, obracając się ku Marjuszowi:
— A teraz mój panie, wyobraź sobie, że nic ci nie powiedziałem; zostałem p. Fauchelevent, osiadłem przy was, należę do was, siedzę w moim pokoju, przy-