Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze inna pięść, sumienie! Kto chce być szczęśliwy mój panie, niech nigdy nie zna obowiązku, bo skoro go pozna, sumienie będzie nieubłagane. Rzekłbyś, karze cię za to, żeś je zrozumiał; ale nie, owszem wynagradza cię, bo wtrąca do piekła, w którem czujesz przy sobie Boga. Zaledwie poszarpiesz swe wnętrzności, aliści czujesz się w pokoju z sobą samym.
I z niewysłowionym dźwiękiem dodał:
— Panie Pontmercy, może się wyda niedorzecznem gdy ci powiem, że jestem uczciwym człowiekiem. Poniżając się w twoich oczach, podnoszę się we własnych. Raz już to mi się zdarzyło, ale nie było tak bolesne; bagatela w porównaniu z dzisiejszą męką. Tak, jestem uczciwym człowiekiem. Już taka fatalność na mnie ciąży, że mogąc tylko mieć kradzione poważanie, upokarza mię to i gnębi w duchu, i abym się szanował, muszą mną gardzić. Wówczas podnoszę głowę. Jestem galernikiem posłusznym swemu sumieniu. Wiem, że to zdaje się nieprawdopodobne. Ale co na to poradzić? jest prawdziwe. Zaciągnąłem zobowiązania względem siebie samego i dotrzymuję ich. Są zdarzenia, które nas wiążą, są przypadki, które nas popychają do spełnienia obowiązków. Widzisz bo, panie Pontmercy, różne miałem przygody w życiu.
Jan Valjean zamilkł, połykając z trudnością ślinę, jakby jego myśli miały jakiś smak gorzki, i mówił dalej:
— Na kim cięży taka zgroza, nie ma prawa narzucać jej drugim bez ich wiedzy, nie ma prawa udzielać im zarazy, nie ma prawa ciągnąć ich z sobą w przepaść nie ostrzegłszy, nie ma prawa nadziewać na nich swój kaftan czerwony, nie ma prawa podstępnie rzucać swą nędzę na szczęście drugich. Ohydna rzecz zbliżać się do zdrowych i w cieniu dotykać ich swym niewidzialnym wrzodem. Napróżno Fauchelevent darował mi swoje nazwisko, nie mam prawa go używać, on mógł je dać, ale ja nie mogłem przyjąć. Nazwisko, to ja. Wi-