Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miętaj, wyciągnąć ku niemu ramiona. Na wiosnę siada słowik na akacjach naprost okien. Usłyszy go ojciec za dwa miesiące. Jego gniazdo będzie na lewo, a nasze na prawo pokoju ojca. On będzie śpiewał w nocy, a we dnie będzie gwarzyć Cozetta. Pokój ojca jest od południa. Cozetta uporządkuje książki, podróże Cooka, Vancouvera i inne drobiazgi. Podobno ojciec przywiązuje wielką wagę do jakiegoś kuferka, wyznaczyłem już dla niego miejsce zaszczytne. Podbiłeś ojciec mojego dziadka, podobałeś mu się bardzo. Będziem mieszkali razem. A czy umie ojciec grać w wista? dziadek byłby zachwycony. Gdy będę na sądach, ojciec poprowadzi Cozettę na spacer, poda jej rękę i pójdziecie do Luksemburga, jak niegdyś. Postanowiliśmy być najzupełniej szczęśliwi. A i ojciec będzie szczęśliwy naszem szczęściem, nieprawdaż? Cóż, śniadanie będziemy razem jedli?
— Panie — odpowiedział Jan Valjean — mam coś panu powiedzieć. Jestem dawny galernik.
Zdarzają się dźwięki, których, jakkolwiek są ostre, donośne i zbliska wyrzeczone, ani zrozumieć, ani dosłyszeć niepodobna. Te wyrazy p. Fauchelevent: Jestem dawny galernik, doszły do uszu Marjusza, ale ich nie usłyszał. Zdawało mu się tylko, że coś mu powiedziano, ale nie wiedział co. Otworzył usta i słuchał.
Wówczas dopiero spostrzegł, że człowiek, który stał przed nim był straszny. Olśniony szczęściem, niezauważył dotychczas jego okropnej bladości.
Jan Valjean odwiązał chustkę, na której wisiała prawa ręka, odwinął płótno i pokazał obnażoną rękę Marjuszowi.
— Nie boli mię bynajmniej — rzekł.
Marjusz spojrzał na rękę.
— Nigdy mię nie bolała — powtórzył Jan Valjean.
W istocie nie było żadnego śladu rany.
Jan Valjean mówił dalej:
— Wypadało, żebym nie był obecnym na waszym ślubie. Starałem się też ile tylko można, być na nim