Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzy kobiety, korzystając z nocnego przestanku, zniknęły na dobre; powstańcy uczuli się swobodniejsi.
Znalazły sposób schronić się do sąsiedniego domu.
Wielu rannych mogło i chciało walczyć. W kuchni, którą zmieniono na ambulans, leżało na łożu z materaców i słomy pięciu ciężko ranionych, między któremi dwóch gwardzistów municypalnych. Gwardzistów tych najprzód obandażowano.
W izbie dolnej pozostał tylko Mabeuf pod czarnym całunem i Javert przywiązany do słupa.
— Jest to sala zmarłych — rzekł Enjolras.
W głębi tej sali słabo oświetlonej łojówką, stół z nieboszczykiem, prostopadły do słupa, tworzył rodzaj krzyża ze stojącego Javerta i leżącego Mabeufa.
Dyszel omnibusu był wprawdzie od kul złamany, ale można jeszcze było przyczepić doń chorągiew.
Enjolras, który miał ten przymiot wodza, że zawsze robił to co mówił, przywiązał do złamanego dyszla podziurawiony surdut starca.
Niepodobieństwem było pożywić się czemkolwiek. Ani kawałka chleba lub mięsa. Pięćdziesięciu ludzi barykady prędko wyczerpali w przeciągu szesnastu godzin liche zapasy szynkowni. Należało zgodzić się na głód.
Ponieważ nie mogli jeść, Enjolras nie pozwolił pić. Zabronił wina, a wódkę rozdzielał potrosze.
Znaleziono w piwnicy piętnaście butelek pełnych, szczelnie zatkanych. Enjolras i Combeferre przypatrywali się im, i Combeferre wyszedłszy do izby rzekł:
— To stare zapasy ojca Hucheloup, który z początku był kupcem korzennym. Musi to być prawdziwe wino — dodał Bossuet. Szczęście że Grantaire śpi, inaczej nie łatwobyśmy ocalili te butelki. Mimo szemrania Enjolras nie pozwolił wypróżnić tych butelek i żeby ich nikt nie dotknął, kazał je postawić pod stołem, na którym leżał ojciec Mabeuf.
O drugiej zrana przeliczono się. Było ich jeszcze trzydziestu siedmiu.