Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziurą, nazywa się oknem. Villon nie rozpoznałby dzisiaj swego dawnego przygodnego mieszkania. Ta sieć piwnic ma wprawdzie ciągle swoją nieprzeliczoną ludność pasożytną, bardziej rozpuszczoną jak zwykle; od czasu do czasu, szczur, stary wąsacz, wychyla głowę przez okno ściekowe i przypatruje się Paryżanom; to plugastwo obłaskawia się, zadowolone ze swego podziemnego pałacu. Kloaka nie ma już wcale swojej dzikości pierwotnej. Deszcz, który błocił ściek dawniejszy, przemywa go dzisiaj. Lecz nie ufajcie w to tak bardzo. Mjazmy mieszkają tam jeszcze. Ściek jest raczej hypokrytą, niż nie mającym winy na sumieniu. Prefektura policji i komisja zdrowia robiły co mogły. Bez względu jednak na wszelkie środki przewietrzające, ściek wyziewa ciągle ogrom podejrzanej woni, niby Tartuf po spowiedzi.
Zgadzając się jednak na to, że bądź co bądź, wymiatanie jest hołdem, jaki ściek oddaje cywilizacji i, że, patrząc z tego stanowiska sumienie Tartufa jest postępem względem stajni Augjasza, przyznamy, że ściek paryski się ulepszył.
Jest to więcej niż postęp, jest to przekształcenie. Pomiędzy ściekiem dawnym, a ściekiem dzisiejszym miała miejsce gwałtowna przemiana.
Kto zrobił tę rowolucję podziemną?
Człowiek, o którym wszyscy zapomnieli, a któregośmy wymienili — Bruneseau.